Tam już teraz znajdziecie zupełnie moje wpisy... ale nie tylko.
Portal zkamerawsrodksiazek.pl to przedewszystkim miejsce, gdzie znajdziecie zebrane i uporządkowane wszystkie moje filmy, pisane recenzje książek, ciekawe blogi, newsy ze świata kultury oraz internetowy sklep dla czytelników.
Zapraszam Was tam więc do regularnych odwiedzin! A ten blog - no cóż jeszcze przez chwilę pobędzie, a potem zniknie. Koniecznie więc zapiszcie się do newslettera na zkamerawsrodksiazek.pl aby nie przegapić żadnych wpisów!
Takie niespodzianki lubię! Dzisiaj wieczór, dzień jak co dzień...A tu w skrzynce - AWIZO. I zaczyna się zastanawianie - co to może być? I jak zwykle myśl: "Zaraz, czy ja coś zamawiałem do recenzji?" Ale nie. Paczka, którą odebrałem na poczcie okazała się totalnym zaskoczeniem. Pozytywnym!
O książce "Marsjanin" jest w internecie od jakiegoś czasu dość głośno. Jako, że aktualnie "cierpię" (ta, jasne...) na nadmiar książek do recenzji, nie pakowałem się w kolejne egzemplarze i nie starałem się tej książki zdobyć. A mimo to... do mnie przyszła!
Co więcej,przyszła w nie byle jakim towarzystwie - wraz z nią otrzymałem plakat i "maskę" - skafander. No i co najważniejsze - była dla mnie zupełnym zaskoczeniem.
Książkę wydało wydawnictwo AKURAT - podlegające pod Muzę - znane z świetnie zorganizowanych akcji promocyjnych wśród blogerów i ciekawie wydanych książek. Mimo, że ich ostatnia książka, Troje mi nie podeszła (a dlaczego - dowiesz się oglądając recenzję poniżej) to Marsjanin zapowiada się dużo lepiej, i już wkrótce zabiorę się za czytanie.
Jeżeli zastanawiałeś się kiedyś, jak wyglądałbym walcząc z mutantami, zombie i innymi tworami, to koniecznie musisz obejrzeć tę recenzję!
Pierwsza polska powieść z Uniwersum Metra 2033 to Dzielnica Obiecana, a jej akcja dzieje się w dzielnicy Krakowa, której mieszkam od urodzenia - czyli Nowej Hucie. Nie mogłem więc przepuścić takiej okazji i gdy tylko ukazały się zapowiedzi, skontaktowałem się z jej autorem, Pawłem Majką. Jak widać - było warto.
KLIKNIJ, ABY OGLĄDNĄĆ!
Świat 20 lat po zagładzie atomowej. Jak poradzą sobie ludzie? W tej pierwszej polskiej powieści z kultowego uniwersum Metro 2033 poznajemy Nową Hutę - dzielnicę obiecaną. A przy okazji pozabijamy trochę mutantów... UWAGA! EPICKI WSTĘP!
Każdy
ma swoje ulubione sprzęty. Technologiczne perełki, bez których nie
wyobraża sobie życia. Jako, że jestem muzykiem, muzyka gra w moim
życiu bardzo ważną rolę. Co więcej - gra ważną rolę w ciągu
mojego dnia. Jest moim budzikiem, motywatorem, usypiaczem. Jaki więc
sprzęt HI-FI spełnia moje wysokie wymagania? Jakie funkcje posiada?
I w jaki sposób go wykorzystuje?
1. Budzik -
jako, że moim żywiołem zdecydowanie jest noc, a do
pracy trzeba wstać koło 8, pobudka jest u mnie ciężką sprawą.
Poprzez lata gimnazjum i liceum mój
organizm wytworzył sobie niesamowitą zdolność ignorowania
budzika. W każdej postaci. Jestem w stanie spać po 3 - 4
godziny z budzikiem dzwoniącym mi co 2 minuty przy uchu. Co więcej
- kiedy już się obudzę, nie pamiętam w ogóle, że dzwonił.
Każda pobudka jest więc wyzwaniem: dla mnie oraz
"sprzętu budzącego". Co poranek przychodzi mi jednak z
pomocą moja wieża HI-FI z funkcją budzika. Codziennie
mogę ustalić godzinę budzenia, głośność, oraz czas trwania - w
tym czasie uruchamia się radio (na ustawionej
stacji), automatycznie odtwarza płyta CD, czy muzyka
z pendrive. Jestem więc w stanie ustawić sobie
specjalną playlistę pobudkową, która będzie mnie
budzić - i to na prawdę skutecznie - każdego ranka!
2. 3
głośniki-
muzyka towarzyszy mi przez cały dzień. Dosłownie - od rana do
nocy. Nie czuje się komfortowo będąc w domu, jeżeli gdzieś w tle
nie leci muzyka-
czy to klasyczna, jazz, blues... Ale to już temat na inny wpis. Co
dają mi 3
głośniki?
Muzykę w całym mieszkaniu. Dwa umieszczone są stereofonicznieprzy
moim komputerze (mam do wieży HI-FI podłączony oczywiście
komputer, co pozwala mi słuchać stacji internetowego radia,
czy oglądać filmów na YT z dźwiękiem bezpośrednio z moich
kolumn), zaś głośnik
3znajduje
się w kuchni. Dzięki temu, w całym domu gra jedna
i ta samamuzyka.
Nie ma tak, że przechodząc z kuchni do pokoju muzyka się zmienia,
czy wycisza. Całe moje mieszkanie pogrążone jest w muzycznej
jedności.
3. Usypiacz-
czyli bardzo przydatna funkcja, sprawiająca, że nasza wieża
wyłącza się automatycznie po zadanym przez nas czasie. Wyobraźmy
więc sobie sytuację: czas iść już spać, ale wiesz, że nie
zaśniesz od razu. Posłuchałbyś więc muzyki, aby sobie w tym
pomóc. Z drugiej strony wiesz, że nie możesz robić tego zbyt
długo-
jutro znów trzeba wcześnie wstać. Ustawiasz więc "usypiacz"
na 30
minuti
puszczasz delikatną muzykę. W tym czasie robisz sobie
wieczorną herbatę,
myjesz zęby,
kładziesz się... i słuchasz delikatnych tonów sączących się z
głośników - ze świadomością, że nie
musiszwstawać
i ich wyłączać. Że po pewnym czasie muzyka sama się wyłączy,
dając znać, że czas
już spać-
a rano ponownie włączy z energiczną
playlistą,
aby dobudzić Cię do pracy.
Jak
więc widzicie - wieża HI-FI jest bardzo ważna w moim rozkładzie
dnia. To ona mnie budzi, towarzyszy przez cały dzień (czy to
podczas śniadania - radio, podczas pracy - montowania filmów, czy
rozrywki - oglądania filmów na YT) oraz tuli do snu. Jakże więc
nie poświęcić całego wpisu? :)
Smartfon w dzisiejszych czasach stał
się czymś tak oczywistym, że nie wyobrażamy sobie telefonu bez
aparatu, gpsa, czy dostępu do internetu. Kiedy więc pojawiła się
okazja, aby na parę tygodni wrócić do starej Nokii, nie wahałem
się zbyt długo. Postanowiłem jednocześnie prowadzić obserwacje,
aby zobaczyć – jakich funkcji będzie mi brakować w pierwszej
kolejności? Co okaże się największym utrudnieniem?
Dzień 3: Nie spodziewałem się, że kolejną
rzeczą, którą mi zabraknie będzie funkcja, na
którą większość z nas nie zwraca uwagi,
czyli dyktafon. Jest tak dlatego, że nie jestem jak większość
i telefonu również nie wykorzystuje jedynie do przeciętnych celów.
Po pierwsze: jestem
muzykiem - kompozytorem. Oznacza to częstą potrzebę
szybkiego zanotowania jakiegoś pomysłu muzycznego, frazy, motywu,
czasem nawet słów. Najwygodniej jest to zrobić podśpiewując
sobie do telefonu (albo zagrać, jeżeli pod ręką jest akurat jakiś
instrument). Na swoim iPhonie miałem około 30 motywów
nagranych i zapisanych na przykład jako: "Gitara rock riff"
"Pianino Jazz Walc" czy "Ballada Smooth Jazz".
Takie proste tagi bardzo dobrze się sprawdzają - a pomysły są
zapamiętane, zawsze pod ręką, łatwe do odsłuchania.
Po drugie: jestem
filmowcem. Bardzo często w swoich filmach (na przykład na kanale ZKWK) nagrywam film z paru kamer na raz, zaś dźwięk z osobnego mikrofonu, który mam przypięty do bluzki. Skutkuje to dużo lepszą jakością dźwięku. Jednak sam mikrofon nie wystarcza - taki dźwięk trzeba jeszcze nagrać. Dawniej korzystałem z rejestratorów dźwięku (jak na przykład Zoom H4n) jednak obsługa była zbyt skomplikowana, czasochłonna. Musiałem pamiętać o opróżnieniu karty pamięci, nastawieniu poziomów, Zoom był też mało poręczny. Potrzebowałem czegoś maksymalnie zautomatyzowanego, mieszczącego się do kieszeni, a jednocześnie nagrywającego w dobrej jakości. I po raz kolejny rozwiązaniem okazał się iPhone. Idealnie spełniał wszystkie warunki - a jeszcze dodatkowo, aby przesłać plik dźwiękowy na komputer wystarczyło parę gestów.
Podsumowując: Dyktafon może nie jest funkcją na którą zwraca się szczególną uwagę. Jeżeli jednak ktoś robi na co dzień dość szczególne rzeczy - w moim przypadku jest to komponowanie muzyki i nagrywanie filmów - to taki szczegół może się okazać bardzo ważny.
Ostatnio
przeżywam fazę powrotów. Czy to powrotu do działalności na
blogu, czy nie uprawianych już od dawna na kanale serii - czyli
właśnie vloga. Co mnie skłoniło do powtórnego vlogowania, i o
czym możecie pooglądać? O tym właśnie jest ten wpis.
Co mnie skłoniło do powrotu do vlogowania? To samo cho do blogowania - czyli nieujarzmiona chęć wyrażenia siebie. Czasami objawia się to wpisem na blogu, a czasami (jeżeli temat jest bardziej książkowy) vlogiem na kanale. W ciągu ostatniego tygodnia ukazały się dwa dość znaczące vlogi na moim kanale i nie chciałbym, żeby w natłoku innych filmów gdzieś znikły. Chociaż temu pierwszemu raczej to nie grozi...
TOP
10 książek z mojej biblioteczki!
Z jednej strony ten film był... może nie odpowiedzią, ale reakcją na popularny przez pewien czas na Facebooku challenge, polegający na wymienieniu 10 najważniejszych książek. Zmieniłem nieco formułę oraz założenia i zaprezentowałem 10 najważniejszych pozycji na moich pułkach. Z drugiej zaś strony były powtarzające się prośby o film, w którym przedstawiłbym swoją biblioteczkę. Nie wiem, czy stała za tym grupa osób, czy tylko jedna, ale fala pytań o ten film (głównie na moim profilu na ask.fm) była wystarczająco duża, żeby popchnąć mnie do działania...
"Dorastałem wraz z Harrym. Kiedy on miał 11 lat - ja też miałem 11 lat. Kiedy później on miał lat 17 - ja też tyle miałem, tylko nie walczyłem z Voldemortem" - te i inne wyznania oraz historie związane z moimi książkami poznacie w tym filmie, gdzie przedstawiam 10 najważniejszych pozycji na moich półkach.
Spotkanie
z ESA CZYTA!
Kolejnym filmem wartym wspomnienia jest film, w którym wracam do konwencji vloga samochodowego - czyli po prostu kręconego w aucie, podczas jazdy. Jest to relacja ze spotkania z Kingą, autorką blogu-kanału "EsaCzyta" i innych pokrewnych (jak na przykład "EsyFloresy").
Mimo, że z Kingą internetowo znamy się już od ponad roku, dopiero ostatnio uświadomiliśmy sobie, że w "prawdziwym życiu" mieszkamy od siebie zaledwie 10 minut drogi! To niesamowite, żeby osoby o tak - nie oszukujmy się - rzadkich zainteresowaniach dopiero po roku zorientowały się, że mają do siebie tak blisko! Tak więc spotkaliśmy się, porozmawialiśmy - trochę o wspólnych planach, a trochę o typowo książkowych tematach.
Ten vlog to zapis spotkania z Kingą z kanału EsaCzyta. Rozmawialiśmy o przyszłych współpracach, jak i problemach, zrozumiałych tylko dla wybranych (ach, te vlogerki kosmetyczne!)
No i to na tyle z aktualności filmowych. Aktualnie pracuję nad recenzją gry "Świat Dysku: Ankh Morpork" - szczególnie zapis rozgrywki będzie na prawdę warto oglądnąć - oraz recenzją "Dzielnicy obiecanej". Na razie mam maskę. Wygląda tak:
Żeby nie było - ten blog nie zmienił się w bloga typowo "technicznego". Pojawiają się ostatnimi czasy głównie rozważania na temat smartfonów, bo ostatnio tym żyję - a właśnie o to chodzi w blogach lifestylowych- żeby pisać o swoich aktualnych przemyśleniach - zainteresowaniach - odkryciach. I właśnie o nowym odkryciu będzie ten post. Chociaż... odkryciu niezbyt pozytywnym.
Robiąc zakupy, mój wzrok padł na taką oto buteleczkę. Nie powiem, zaintrygowała mnie. Pomysł był dobry. Na prawdę. Bo któż by nie chciał pić soku (samo zdrowie!) o smaku czekolady? (sama przyjemność!). Ja również się skusiłem. Buteleczka mała (250 ml - jedna szklanka) ale cena nie była zaporowa (1,49 zł w Żabce) więc się skusiłem - na spróbowanie.
Oczekiwania były następujące: ciekawy miks soków z ananasa, jabłka z wyczuwalnym aromatem czekolady. Słodki owocowy koktajl, przyjemny na jesienne wieczory. Coś w rodzaju pinacolady, tylko o smaku czekoladowym.
Niestety, zawiodłem się. O ile ananasa wyczuwa się bez problemu, podobnie jak jabłko, zaś winogrona (które też są w składzie miksu) dają delikatną goryczkę, o tyle owocu kakaowca NIE CZUĆ WCALE!
Ok, może po prostu za bardzo nastawiłem się na smak czekolady (a przecież kakaowiec ≠ czekolada). Może owoc kakaowca smakuje jakoś zupełnie inaczej? Jak to poznać, skoro nie znam jego smaku? Chodzi mi po prostu o to, że poza kwaskowatym jabłkiem, słodkim ananasem i goryczą winogron nie byłem w stanie wyczuć ŻADNEGO innego smaku, ani aromatu.
Jako, że jest to kolejny z serii tymbarków o "dziwnych" smakach - koło granatu, kaktusa itd - gdzie tytułowy owoc "zajmuje" nie więcej niż parę procent składu napoju, postanowiłem sprawdzić, jak jest w tym wypadku. Skład przedstawia się następująco:
sok jabłkowy (16%)
sok ananasowy (2%)
sok winogronowy (2%)
przecier z owocu kakaowca (1%)!
Wszystko już jasne, prawda? Ale... przecież można było tego uniknąć! Wystarczyło dorzucić jakiegoś aromatu "identycznego" z naturalnym czekoladowym i byłoby po kłopocie. Może nieco mniej naturalnie, ale klient byłby zadowolony (to niesamowite! sok owocowy z nutą czekolady!) a zadowolony klient to zadowolony producent. Chociaż... w takim wypadku pewnie nie powstałby ten wpis. Czyli jakby nie było - ten "kakaowy" sok ma ostatecznie też jakieś plusy - INSPIRUJE! :)
Smartfon w dzisiejszych czasach stał się czymś tak oczywistym, że nie wyobrażamy sobie telefonu bez aparatu, gpsa, czy dostępu do internetu. Kiedy więc pojawiła się okazja, aby na parę tygodni wrócić do starej Nokii, nie wahałem się zbyt długo. Postanowiłem jednocześnie prowadzić obserwacje, aby zobaczyć – jakich funkcji będzie mi brakować w pierwszej kolejności? Co okaże się największym utrudnieniem?
Dzień 2: Zupełnie nie spodziewałem się, że drugą w kolejności rzeczą,
która na siebie zwróci uwagę będzie... brak klawiatury qwerty!
Nigdy bym się tego nie spodziewał, gdyż zawsze byłem zdecydowanym
zwolennikiem tradycyjnych numerycznych klawiatur. Ba! System
numeryczny miałem tak dobrze opanowany, że pisanie smsów bez
patrzenia na ekran, czy klawiaturę było dla mnie codziennością.
Więcej nawet – potrafiłem obsługiwać telefon (niektóre
funkcje) zupełnie bez patrzenia. Pamiętałem kolejne ekrany i
schemat przyciśnięć konkretnych przycisków. Dlatego tak bardzo
zdziwiło mnie to, jak szybko odzwyczaiłem się od pisania na
klawiaturze numerycznej i jak szybko stała się ona dla mnie obca.
Co nie zmienia faktu, że dalej uznaję wyższość klawiatury
fizycznej nad ekranową. Spróbuj na ekranie napisać smsa z
zamkniętymi oczami. Powodzenia.
Swojego iPhona 5 sprzedałem jeszcze przed premierą "szóstki" licząc na coś zupełnie nowego. Nowy iPhone zaskoczył mnie, ale raczej nie pozytywnie. Zaskoczył mnie swoją... przeciętnością. Owszem, poprawiono parę rzeczy (jak na przykład aparat) dodano parę funkcji, które na pewno okażą się przydatne... Jednak poza "powiększeniem" nie ma w nim nic, co okazałoby się przełomowe. Przeglądając YouTube, trafiłem na świetną recenzja, bardzo dobrze podsumowująca moje przemyślenia na temat iPhona 6.
"Może i iPhone 6 jest w tym momencie najlepszym smartfonem na rynku, ale nie jest przełomowy. Apple dało nam po prostu to, do czego ludzie byli przyzwyczajeni - kolejnego iPhone, lepszego i większego - ale nic poza tym. Ten telefon jest tylko kolejnym iPhonem, ale na pewno nie jest tym przełomowym, który - jak to Apple robiło za czasów swojej świetności- zrewolucjonizuje rynek smartfonów"
Smartfon w dzisiejszych czasach stał się czymś tak oczywistym, że nie wyobrażamy sobie telefonu bez aparatu, gpsa, czy dostępu do internetu. Kiedy więc pojawiła się okazja, aby na parę tygodni wrócić do starej Nokii, nie wahałem się zbyt długo. Postanowiłem jednocześnie prowadzić obserwacje, aby zobaczyć – jakich funkcji będzie mi brakować w pierwszej kolejności? Co okaże się największym utrudnieniem?
Dzień
1: Właściwie brak zaskoczenia. Pierwsze zachwyty nad nowym (starym?) telefonem. Jaki on lekki!
Jaki mały! Pierwsza niepewność (dlaczego palce automatycznie
kierują się ku ekranowi?) i pierwsza ulga (nie jest tak źle! myślałem, że będzie gorzej!)
Czego najbardziej mi brakowało?
Nawigacji GPS. Dość dużo jeżdżę autem i często się zdarza, że
jadę w miejsce, gdzie jeszcze nigdy nie byłem. Akurat tak się
zdarzyło, że pierwszego dnia bez iPhona miałem jechać w zupełnie
nie znane sobie miejsce. No i PANIKA! Bo niby jak tam trafić?
Tak to
wpisałbym w AutoMapę adres i Krzysiu Hołowczyc by mnie krok po
kroczku zaprowadził pod same drzwi. A teraz? Trzeba przed wyjazdem
sprawdzić Mapy Google (cóż ja bym bez nich zrobił?), zapamiętać
trasę, ewentualnie wydrukować zrzut z ekranu. Tak więc pierwszą,
podstawową funkcją jakiej mi brakuje jest nawigacja. Bez niej jest
naprawdę ciężko.